Sporo piszê, wiêc uzna³am, ¿e mo¿e warto by³oby siê czymkolwiek podzieliæ. Mam nadziejê, ¿e siê spodoba :) Od razu przepraszam, ¿e zamieszczam ca³e opowiadanie w po¶cie, ale nie udostêpnia³am go nigdzie indziej i posiadam to tylko w Wordowej wersji ;)
Czas Szmaragdu
Siedzia³a skulona w k±cie. Jej stare, zniedo³ê¿nia³e cia³o z trudem wytrzymywa³o ci±g³e przebywanie w tej samej, niewygodnej pozycji. Z wysi³kiem podnios³a pomarszczon± d³oñ, aby odgarn±æ opadaj±ce na czo³o w³osy. Wtem zastyg³a w bezruchu. Mia³a wra¿enie, ¿e us³ysza³a jaki¶ szmer. Jej serce zamar³o. Czy¿by J± znalaz³? Tak szybko? Przera¿ona t± perspektyw± skuli³a siê jeszcze bardziej, jakby chcia³a stopiæ siê ze ¶cianami jaskini. Jednak by³ to tylko wiatr. Najwidoczniej odnalaz³ now± szczelinê, przez któr± móg³ siê przedostaæ do Jej tymczasowego lokum i uprzykrzaæ ¿ycie. Kobieta wyda³a z siebie chrapliwe westchnienie. Mia³a szczê¶cie, ¿e to by³ tylko wiatr, a nie On. Wiedzia³a, i¿ powinna zmieniæ kryjówkê. By³a tu ju¿ bardzo d³ugo. Zbyt d³ugo. Jednak czu³a, ¿e To nast±pi ju¿ niebawem. Musia³a siê zatem skupiæ na istotniejszych kwestiach, ni¿ przejmowaæ swym nêdznym, niepotrzebnym i wyniszczonym cia³em, tak bardzo nie pasuj±cym do tryskaj±cej ¿yciem duszy. Kobieta zamknê³a dr¿±ce powieki i zapad³a w niespokojny sen pe³en przera¿aj±cych wizji. *** Emerald obudzi³a siê z wrzaskiem. Kilka minut zajê³o jej uspokojenie siê. Gdy powoli dochodzi³a do siebie po spotkaniu z koszmarem, okaza³o siê, ¿e rzeczywisto¶æ wcale nie jest lepsza. Kilka razy zamruga³a, przekonana, ¿e wci±¿ ma przed oczami nocne mary. Jednak to nie pomog³o. ¦wiat ca³y czas wygl±da³ tak samo i dziewczyna nie wiedzia³a co mo¿e zrobiæ, aby to minê³o. Wszystko: meble, obrazy, przedmioty przybra³o groteskowe kszta³ty. Emerald potar³a oczy. To nie mo¿e byæ prawd±…, pomy¶la³a. Mia³a wra¿enie, ¿e dosypano jej jaki¶ narkotyków do wczorajszej herbaty… Ale wiedzia³a dobrze, ¿e to niemo¿liwe. Dziewczyna czu³a, ¿e ju¿ d³u¿ej tego nie wytrzyma. Uzna³a, ¿e potrzebuje ¶wie¿ego powietrza. Mo¿e to chocia¿ trochê rozja¶ni jej umys³. Wysz³a na ulicê, nawet nie k³opocz±c siê zamkniêciem drzwi. Mia³a cich± nadziejê, ¿e te dziwne wizje znikn±. Ale na zewn±trz by³o jeszcze gorzej… Wszystko jakby zamar³o w bezruchu. Ludzie, którzy siê tutaj znajdowali, mieli twarze wykrzywione w niemym wyrazie krzyku, a ich cia³a przybra³y nienaturalne pozy. Dziewczyna niewiele my¶l±c, ruszy³a przed siebie biegiem. Mija³a poskrêcane budynki, samochody, drzewa… Nie zwraca³a ju¿ na nie uwagi. By³a tak przera¿ona, ¿e gdyby siê im dok³adnie przygl±da³a, niechybnie by oszala³a. Nagle us³ysza³a za sob± d¼wiêk. Obróci³a siê i zobaczy³a jad±c± w jej stronê doro¿kê. Nawet nie zastanawia³a siê co tego typu pojazd robi na ulicy w XXI wieku… Zrozumia³a, ¿e jej pojêcie zjawisk niemo¿liwych w³a¶nie uleg³o drastycznej zmianie. Odetchnê³a wiêc z ulg±, my¶l±c, ¿e nie tylko ona utknê³a w tym koszmarze. Jednak im bardziej zmniejsza³a siê odleg³o¶æ miêdzy ni± a powozem, tym on bardziej przyspiesza³. Emerald zosta³a ju¿ obdarta ze wszelkich z³udzeñ. Musia³a siê pogodziæ z tym, ¿e zginie pod jego ko³ami. Nie tak± ¶mieræ by sobie wymarzy³a, ale có¿… Jedyne co jej pozosta³o, to czekaæ i z godno¶ci± powitaæ Kostuchê. *** Esmeralda s³ysza³a cichy g³osik w swojej g³owie, który mówi³ jej co ma robiæ. Chocia¿ z pocz±tku próbowa³a mu siê sprzeciwiaæ, to ten po kilku minutach odebra³ jej ca³± woln± wolê. Za chwilê wyjdziesz z domu, rozkaza³ jej G³os, i wci±gniesz do ¶rodka pewn± dziewczynê. Tê któr± wskaza³am ci we ¶nie. - Tak, Pani. - Esmeralda zamrucza³a znu¿onym g³osem, gdy¿ ten wspomniany sen by³ kilka dni temu, a ona od tego czasu nie zmru¿y³a oka, czekaj±c na przybycie Wieszczki. Teraz, rozkaza³ jej G³os po krótkim milczeniu. Tym razem kobieta nawet nie odpowiedzia³a, tylko szybkim ruchem otworzy³a drzwi i wyci±gnê³a rêkê na o¶lep, wierz±c w nieomylno¶æ swej Pani. Poczu³a pod palcami jaki¶ materia³, wiêc zacisnê³a d³oñ i z ca³ej si³y poci±gnê³a do siebie. *** Emerald ju¿ zamyka³a oczy, aby nie widzieæ swojego koñca, lecz nagle poczu³a, ¿e co¶ chwyta j± za ko³nierz koszuli. Dos³ownie w ostatnim momencie uniknê³a zderzenia z powozem i wpad³a do jakiego¶ pomieszczenia. Zatoczy³a siê i wyci±gniêt± rêk± opar³a o ¶cianê. Wcze¶niejsz± panikê zast±pi³a ch³odna kalkulacja. Nie dziwi³o jej ju¿ to, i¿ nic nie ma normalnych kszta³tów. Powoli zaczyna³a siê do tego przyzwyczajaæ, chocia¿ wci±¿ ¿ywi³a nadziejê, ¿e to tylko sen, z którego przyjdzie jej siê w koñcu obudziæ. - Emerald… Dziewczyna, s³ysz±c swoje imiê, a¿ podskoczy³a. Rozejrza³a siê niepewnie, szukaj±c w³a¶ciciela g³osu. Jej oczy natrafi³y na drobn± kobietê z rozczochranymi w³osami i w potarganym ubraniu. - Jestem Esmeralda - Emerald uderzy³o identyczne znaczenie ich imion , ale nie odezwa³a siê ani s³owem. - Cieszê siê, ¿e uda³o mi siê ciebie uratowaæ. Tak, to zdecydowanie dobrze… - doda³a pod nosem, jakby do siebie, po czym odwróci³a siê i posz³a w g³±b mieszkania. Emerald po chwili zastanowienia pod±¿y³a za ni±. Nie mia³a zamiaru staæ tu samotnie. W szczególno¶ci, ¿e nareszcie spotka³a kogo¶, kto tak jak ona utkn±³ po¶ród tego szaleñstwa. Trafi³a do kuchni, w której Esmeralda ju¿ sta³a przy wielkim garze, gotuj±c jaki¶ zio³owy napar. Przynajmniej na to wskazywa³ zapach, którym przesi±k³o ca³e pomieszczenie. Dziewczyna usiad³a na jednym z krzese³ i w milczeniu przygl±da³a siê swojej wybawczyni, która dzia³a³a na ni± trochê onie¶mielaj±co. Emerald czu³a, jakby ta kobieta co¶ ukrywa³a przed ¶wiatem. Aura bij±ca od niej przesi±k³a czym¶ mrocznym… Jakby nale¿a³a do dwóch osób, a nie do jednej… Potrz±snê³a g³ow±, aby przerwaæ te spekulacje. Tak siê jej odp³aca za uratowanie ¿ycia? Pos±dzaj±c o niecne zamiary? Westchnê³a g³êboko i skierowa³a my¶li na inne tory. *** Esmeralda za¶ zwróci³a siê ku sferze duchowej, gdy¿ jej Pani powróci³a, aby wydaæ kolejne instrukcje. Przygotuj jej wywar, aby wizje zniknê³y, rozkaza³a, nastêpnie wdaj siê z ni± w rozmowê. Masz powiedzieæ dok³adnie to, co ci rzek³am. Je¿eli zdradzisz cokolwiek wiêcej marny twój los…, G³os roze¶mia³ siê z³owieszczo, po czym znikn±³. - Tak, Pani… - wyszepta³a do pustki Esmeralda i zajê³a siê wype³nianiem Jej woli. - Chcia³am ci podziêkowaæ za to, ¿e mnie ocali³a¶… - odezwa³a siê w koñcu Emerald - Nie wiem, co by ze mn± by³o gdyby nie ty. Jednak nie rozumiem jednego... Sk±d wiedzia³a¶? - Przeczucie. - odpar³a enigmatycznie, nie przerywaj±c mieszania zawarto¶ci kot³a. - Czy ty te¿ widzisz wszystko takie… - Nie - odpowiedzia³a Esmeralda, przerywaj±c jej. - Za chwilê ty równie¿ przestaniesz. Emerald nawet nie zada³a sobie trudu, aby zastanowiæ siê, czy kobieta bêdzie chcia³a czego¶ w zamian. Z wdziêczno¶ci prawie rzuci³a siê jej na szyjê. Esmeralda zignorowa³a ten gest i mrucz±c co¶ pod nosem, koñczy³a przygotowywaæ wywar. - Gotowe. - powiedzia³a po chwili, wrêczaj±c dziewczynie szklankê z napojem. Widz±c, ¿e ta siê tylko na to patrzy, doda³a - Wypij to i we¼ ten szmaragd - poda³a jej wyci±gniêty z kieszeni klejnot - no¶ go ca³y czas przy sobie, pomo¿e ci kontrolowaæ to, co widzisz. Zacznij ju¿ mówiæ, rozkaza³ G³os. Esmeralda tylko westchnê³a, ale post±pi³a zgodnie z Jej wol±. - Z pewno¶ci± zastanawiasz siê o co w tym wszystkim chodzi… Wyt³umaczê ci to, gdy¿ takie jest moje zadanie. Nie przerywaj i s³uchaj uwa¿nie, poniewa¿ nie mam w zwyczaju powtarzaæ niczego dwukrotnie - spojrza³a na Emerald, która kiwnê³a g³ow±, niechêtnie zgadzaj±c siê na postawione warunki. - Na ¶wiecie jest niewiele osób takich jak ty. Macie zdolno¶æ przewidzenia przysz³o¶ci. To, co widzia³a¶ teraz, by³o w³a¶nie wizj±. Wizj± koñca ¶wiata. Sk±d to wiem? Od innej osoby twego rodzaju. Oczywi¶cie musisz mieæ ¶wiadomo¶æ, ¿e nie mo¿esz braæ dos³ownie tego, co ujrzysz. Koniec ¶wiata na pewno nie bêdzie tak wygl±da³. S± to po prostu obrazy symbolizuj±ce chaos, zniszczenie. ¦mieræ. Chc± was pozyskaæ ró¿ne osoby… - zamilk³a na chwilê - Ty na razie znajdujesz siê w dobrych rêkach. Ciesz siê z tego. Gdyby ten mê¿czyzna zabra³ ciê do doro¿ki, twój los malowa³by siê mniej weso³o… Nawet nie¶wiadomie mog³aby¶ siê przyczyniæ do zag³ady tego, co kochasz. My staramy siê zapobiec tragedii, a oni wrêcz przeciwnie. Chc± aby nast±pi³a jak najszybciej. Ty mo¿esz pomóc w osi±gniêciu celu obu stronom. Dlatego tak bardzo zale¿y nam, aby¶ nie wpad³a w rêce tych kreatur… W tej chwili nie mogê ci niczego wiêcej powiedzieæ, ale w swoim czasie wszystkiego siê dowiesz. Zanim Emerald zd±¿y³a zasypaæ Esmeraldê milionem pytañ, ta wsta³a i odprowadzi³a j± do wyj¶cia, przez które wypchnê³a dziewczynê z mieszkania. - Nastêpnym razem dokoñczymy rozmowê - uprzedzi³a j±. - Znajdê ciê, gdy nadejdzie Ten czas. - us³ysza³a jeszcze Emerald, która powróci³a do normalnego ju¿ ¶wiata, zanim zatrzasnê³y siê za ni± drzwi. Bardzo dobrze, Esmeraldo, pochwali³ j± G³os. Kobieta odetchnê³a z ulg±, ca³e napiêcie z ostatnich dni w koñcu ja opu¶ci³o. Wyczerpana osunê³a siê na pod³ogê, nie maj±c ju¿ si³y na nic wiêcej. *** Obudzi³y J± kroki. Lecz tym razem lêk nie sparali¿owa³ Jej serca. U¶miechnê³a siê drapie¿nie. To wszystko nie jest ju¿ wa¿ne. Dziewczyna nale¿y do Niej. I ten g³upiec w ¿aden sposób tego nie zmieni. Wygra³a tê rundê. Oczywi¶cie nie spodziewa³a siê, ¿e On tak szybko siê podda po odniesieniu pora¿ki w pierwszej próbie pozyskania Wieszczki. Wiedzia³a, ¿e walka pomiêdzy nimi dopiero siê rozpoczê³a. Esmeralda i Emerald by³y w niej tylko pionkami. Emerald owszem, by³a bardzo wa¿na, ale nie niezbêdna i niezast±piona. Tak naprawdê to od Niej i od Niego zale¿a³y losy ¦wiata, a ci którzy im pomagali mieli tylko bierny wp³yw na ci±g wydarzeñ. Roze¶mia³a siê na tyle, na ile pozwoli³y Jej stare p³uca i kulej±c, wysz³a naprzeciw swojemu Bratu.
|