Macie na jakieś fobie/ manie? Może jakaś wydaje wam się ciekawa czy wręcz śmieszna (jak np lęk przed tym że wszystko co robisz, obserwuje kaczka ;p)
Mnie ostatnio zainteresowało zjawisko piromanii (potrzeba zapalania czegoś, bawienia się ogniem). Chciałabym kiedyś napisać książkę o takiej osobie. Wcześniej przeprowadziłabym badania wśród piromanów.
Offline
Fanatyczka XIII. Století
Można powiedzieć, że ja kiedyś byłam piromanką, jak miałam 6-9 lat, często moi rodzice na działce rozpalali ognisko, a ja do ogniska wkładałam patyk, później wyciągałam i miałam taką jakby pochodnię, i tańczyłam z tą "pochodnią" jak romska tancerka. Nadal kocham ogień, ale nie tak wariacko jak wtedy.
Mam od paru lat dziwną odmianę tanatofobii (w dziale "Zwłoki, krew itd." pisałam), mam jeszcze jedną odmianę tanatofobii (tzn. jeszcze jeden jej przejaw), ale opiszę to kiedyś w dziale o śmierci, jak będę mniej zmęczona. Mam lekką arachnofobię (pająki), ale jednak najbardziej brzydzę się pędraków (nie wiem, jak taka fobia może się nazywać).
Najbardziej dziwi i śmieszy mnie chyba lęk przed liczbą 666, nie pamiętam teraz nazwy łacińskiej.
Offline
Wygnany
Ja będę śmieszna - boję się motyli, biedronek, ciem i innych owadów. Stwierdzona insektofobia Ostatnio po ataku chrabąszczy majowych, przez trzy godziny przypominałam osobę z chorobą sierocą... I musiałam pić litry melisy xD
Offline
Ja też zawsze bawiłam się ogniem. Kiedyś z moim kuzynem jak byliśmy mali bawiliśmy się zapałkami - on zapalał, ja zdmuchałam a spaloną zapałkę wyrzucaliśmy za szafę. Potem kapli się rodzice
Teraz czasem nosze ze sobą zapalniczkę, za każdym razem jak mi wpadną w ręce zapałki muszę co najmniej jedną zapalić, lubię moment w którym pojawia się płomień. Ogólnie lubię zabawy z ogniem, czasem zapalam kilka świeczek i bawię się woskiem. Albo coś podpalam i patrzę jak płonie. Potem oczywiście szybko gaszę.
Offline
Fanatyczka XIII. Století
Ja często podpalam jakieś kartki i trzymam w ręku, aż płomień prawie dotyka mi dłoni, albo zapalam świeczkę i wkładam palce do wosku, w ogóle mnie to nie boli, nawet jest w jakiś sposób miłe... Mogę też godzinami patrzeć się na ogień.
Offline
Kusiciel
Ja nienawidzę pobierania krwi. Moment, kiedy pielęgniarka wbija mi tę igłę do żyły, czuję się jak na torturach. Mdleję zazwyczaj.
Kiedyś w szpitalu, miałam wtedy 13 albo 14 lat, babka nie potrafiła znaleźc żyły, i tą igłą w tej ranie tak grzebała- koszmar. Drugiej ręki już nie dałam, po prostu nie wytrzymałabym. Albo jeszcze kiedy indziej położna wyciągając mi tą igłę, zahaczyła o rękawiczkę i ponownie wbiła mi tą igłę głębiej. O mało co się nie posikałam.
Ostatnio edytowany przez Lover of Death (2010-11-19 14:38:17)
Offline
Boję się lalek, takich porcelanowych. To znaczy, na zdjęciach itd mnie nie przerażają, ale jakbym miała taką mieć w pokoju...
No i robactwa typu dżdżownice, larwy, gąsienice, itd.
Offline
Fanatyczka XIII. Století
Ja też boję się pobierania krwi, zawsze mnie to dziwiło, bo nie ma dla mnie problemu, żeby samej nożem albo żyletką zrobić sobie na ręce długą i głęboką ranę, ale igły zbliżającej się do mojej żyły nie znoszę Jak w zeszłym roku byłam w szpitalu, miałam pobieraną krew z przedramienia w bardzo nieudolny sposób i później miałam całą rękę czarną...
Offline
Fanatyczka XIII. Století
Czemu w tym dziale? Myślę, że dlatego, że fobie jakoś przybliżają ludzką osobowość, nawet podświadomość, podobnie jak sny.
Offline
Wygnany
boje się klaunów
Offline
Jak byłem mały to panicznie bałem się wszelakiego robactwa co lata m.in. motyla i muchy.
Dziadek aby pomóc mi w walce z moją fobią wymyślił ciekawa zabawę - łapanie owadów do pudełka po zapałkach… im większy robal i im głośniej bzykał tym lepiej. Najcenniejszą zdobyczą był "bąk" (trzmiel). Wszystko było fajnie do momentu aż osa użądliła mnie w palec. W tamtych beztroskich latach bałem się także "glizdy" (dżdżownicy), raz się potknąłem i wylądowałem centralnie dłonią na takiej wielkiej. Rozsmarowałem ją na drodze jak masło na kromce, mało się wtedy nie porzygałem.
Teraz to chyba tylko hemofobia, całkiem nie dawno na badaniach okresowych na studiach pani pielęgniarka kłuła mnie chyba z 3 razy, po czym mówi do mnie "słabe żyły, pękają",
Gdy to usłyszałem przez głowę przeszła mi myśl, że ta wariatka wypruwa mi żyły i mało nie zemdlałem .
Offline
Mi kiedyś pielęgniarka rozwaliła żyłę -.-
Mam grube żyły.
Offline
pielęgniarska kompetencja rządzi;/
Offline